Nie mam pojęcia, co mnie skłoniło do podjęcia ołówka w dłoń. Może wczesnodziecinne słuchanie kaset z magnetofonu przy nudnych jesiennych wieczorach. A może po prostu przejęłam jakiegoś bakcyla nie wiadomo skąd i od kogo. Mama trochę rysuje. Może po niej. W każdym razie rysuję całe moje życie, z mniejszym lub większym natężeniem.

W międzyczasie i niewczasie. Na konkretny termin i bez. Wena? Weną niekiedy jest dedlajn, a niekiedy prawdziwe natchnienie. Przynajmniej tak bym chciała to nazywać.

Pierwsze prace skrupulatnie magazynowalam w kuferku w biedronki. Ale wkrótce zaczął być za mały na moją małą, wielką twórczość. Zatem przeniosłam się profesjonalnie do szafki i ogromnej teczki. Pierwsze starcia z rysunkiem wygrywały jakieś konkursiki, zawsze wszystkim chłopakom na plastykę rysowalam obrazki na ocenę. W zamian za czekoladę, o nie, nie, nic za darmo. Jestem samoukiem w większości, chociaż chodziłam też na rysunek 2-3 lata w latach gimnazjalno-licealnych.

Zawsze traktowałam to jako fajny dodatek do tego, co robię. Coś, co mnie wyróżnia spośród wszystkich innych utalentowanych śpiewaków, tancerzy, sportowców. Czasem zastanawiam się, czy każdy artysta czuje w sobie takie ziarno wyjątkowości, boskiego natchnienia. Ja nie. Po prostu uważam, że dostałam fajny prezent od losu, który szlifowany przekształcił się w jakiej umiejętności.

 

Zamiłowanie, które można przelać, wylać, rozlać.
Zapraszam do mojej i nie tylko mojej twórczości.

 

Kontakt:

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

tel. 507 939 975

www.facebook.com/kartystyczna

 

K.